1 zabieg: bródka nadal odrętwiała, w jej obrębie specjalnie za dużo się nie zmieniło. Ale mam wrażenie działania akupunktury na inne "zastałe" - bolące przy dotyku, miejsca. Bóle głowy również się pojawiły.
odbyły się 4 zabiegi akupunktury - bródka brak poprawy, są pewne fluktuacje w jej odrętwieniu, ale wcześniej też tak miewałam. Bóle głowy trochę ustały, ale nie zanikły całkowicie. Bolące miejsca nadal mam - fizjoterapeuta powiedział, że jestem miejscowo opuchnięta, a internista temu zaprzecza.
W trakcie akupunktury zaobserwowano, że z jednej strony (prawej) mam punkt na linii żuchwy mocno bolesny, nie do przebicia przez igłę. Punkt w bliskiej okolicy cięcia żuchwy przy BSSO. Jakie są tego przyczyny ? może niewidoczny okiem zrost ?, może przerwany nerw ? trudno jednoznacznie orzec, palpacyjnie jest wyczuwalne delikatne zgrubienie.
Zaburzenia czucia w bródce.
Przeze mnie odczuwane jako napięcia mięśni, z uwagi na fakt taki: gdy tylko ruszę wargą dolną, okolicą mięśni bródki - to te mięśnie są wg mnie w spięciu, takim odczuwalnym "ciągnieniu" do miejsca bezruchu-spoczynku. Mają cos jakby "niechęć" do ruchu, a przy dotyku po powierzchni skóry czuje takie dziwne mrowienia, a przy brzegach bródki - bolesne grudki, skora jest stwardniała, i często rosną tu włosy, takie grube, czarne i jasne włosy.
Czemu opisałam to tak szczegółowo?
Po pierwsze: fizjoterapeuta od akupresury i sporo innych, mówi że w okolicy bródki moje mięsnie nie są napięte.
Po drugie: jest grupa fizjoterapeutów, osteopatów, którzy naciskając odpowiednie punkty przy ssż, okolicy pod bródką - przyczepy związane z kością gnykową - jednak znajdują bolące punkty, sugerując że są to napięcia. A także chirurgów stomatologicznych, którzy widząc jak mi marszczy bródka przy mówieniu, czy nawet w spoczynku, mówią że bródka jest spięta. Choć już zaglądając do jamy ustnej, efektu pociągania tkanek/dziąseł nie widzą.
Po trzecie: mimo opisu, wizualnych, czy palpacyjnych badań - nie ma miarodajnego wyznacznika co tam się dzieje. W jednym z rozdziałów pisałam - lekarze nie chcą wykonać badania EMG/ENG bródki, ponieważ wystarczy że nią ruszam - nikogo nie obchodzi, że jej ruch stanowi dyskomfort, przy jej dotyku czasem bol, a czasem tzw. "ciągnieniem" doprowadza do bólu zębów.
Po czwarte: genioplastyka (jakby kto chciał wiedzieć) w moim przypadku odpada - jest za mało kości powyżej bródki. Głownie wg mnie odpada, szczególnie teraz, gdy mam taki uraz do chirurgii szczękowo-twarzowej.
Co dalej z fizjoterapii:
OSTEOPATIA - już wspomniana powyżej. Kolejna próba. Polecenia na fizjoterapeutów z tego zakresu rehabilitacji otrzymałam od fizjoterapeutki stomatologicznej pracującej z chirurgiem odpowiedzialnym za przeprowadzenie mojej operacji wady zgryzu. Polecenia na te dziedzinę fizykoterapii (w sumie łącznie z akupunkturą) otrzymałam na 31 miesięcy po operacji wady zgryzu.
Inne sposoby regeneracji ?
Zastanawia mnie jeszcze zabieg wstrzykiwania osocza bogato-płytkowego. Tylko wstępnie rozmawiając z chirurgiem, uzyskałam informacje, że zabiegi takie bardziej wpływają na kondycję skóry, a nic nie mają do zadziałania w zakresie zaburzeń czucia. Mając na uwadze to co napisałam powyżej, że u mnie dyskomfortem nie jest jedynie zaburzenie czucia, a też pewne "ciągnienie" skory - aspekt poprawienia kondycji skóry jest do rozważenia.
Pozostaje inna niesporna kwestia. Zabiegi są drogie - jedna seria ponad 1000zł. Poleca się wykonanie ich w kilku seriach, co zwiększa całościowe koszty.
A tez inny punkt na wątpliwe przeprowadzenia ostrzykiwania u mnie - to włosy na brodzie, a konkretnie dzięki nim lekkie stany zapalne na niej, i ta "grudkowa" utwardzona miejscami skóra na brodzie. Chirurg wstępnie mówił, że takie zmiany nie przeszkadzają w przeprowadzeniu zabiegu u mnie, ale była to rozmowa telefoniczna. Z telefonicznej rozmowy wynikało by od razu na zabieg się zapisywać, konsultacje niepotrzebne ... ale może, mimo wszystko jeszcze na samą konsultację się wybiorę. Jak nie tam, to w inne miejsce.
37 miesięcy po operacji:
bródka nadal czuciowo zaburzona, przy nacisku dziąseł okolic korzeni i poniżej siekaczy żuchwy odczuwam ból (chyba mniejszy niż rok temu, ale nadal jest obecny), bóle głowy czasem bardzo intensywne - niezależnie od tego czy szynę retencyjną noszę, czy na noc ją ściągam (ale to drugie zdarza się sporadycznie, kwestia w tym, że zauważyłam, że jak nie spałam w płytce to głowa mnie nie bolała, a wręcz było "kolorowo" )
FIZJOTERAPIA. Uczęszczam na terapie czaszkowo-krzyżową ukierunkowaną na ssż i zaburzenie czucia w bródce. Terapie są raz na 4-6 tygodni. Po dwóch terapiach bródka nadal ma zaburzenia czucia, ale jej lokalizacje jakby się trochę zmieniają - wędrują: po intensywniejszej pracy fizjoterapeuty po prawej stronie, napięcie wraz z bólem przeszło na lewą. Ból głowy raz uśmierzał, by powrócić z kilkukrotnym spotęgowaniem. Jest coraz chłodniej, coraz ciemniej, zbliża się zima - te okoliczności już od 2 lat sprzyjają częstszym bólom głowy w moim przypadku. Nadal obserwuje ile jestem wstanie znieść bez tabletek przeciwbólowych.
Oczekuje na jeszcze jedną konsultację z Osteopatą, zamierzam przy jej okazji podpytać o fizjoterapię wraz z treningiem ciała. Czemu? już obecny fizjoterapeuta określa moje ciało jako "zamknięte". O dziwo uczęszczanie na pilates, streching, fitness bardziej intensywny (po 2-3 razy na tydzień) i 1-2 razy basen, mało skutkuje w kierunku "otwarcia" ciała, mimo co rusz nowymi "zakwasami", ale bynajmniej dla mnie jest pozytywnym ogółem przeżyciem.
39 miesięcy po operacji:
Nadal korzystam zabiegów z Osteopatą. Nic innego mi nie zalecają czy to ortodonci, czy periodontolodzy. Obecnie oczekuje na opis zdjęcia CBCT stawów skroniowo-żuchwowych. Efekty jak na drugą połowę listopada - pamiętam ze trzy serie dłuższych bóli głowy, jedne przy zmianie pogody, inne po osteopatii lewej okolicy ssż zaczęła boleć praw półkula głowy.
OSTEOPATIA. Zabiegów koniec. Bródka nadal napięta i nie ma na to siły. 10 dni bez bólu głowy było dla lekarza znakiem, że jest dobrze i reszta zależy ode mnie, w ogóle to wszystko zależy ode mnie. Słowa, które po leczeniu operacyjnym i u końca leczenia ortodontycznego niezwykle pokrzepiają - piszę to oczywiście z ironia, zwłaszcza biorąc pod uwagę efekty leczenia.
Ogółem: wydaje się, że wszystkie drogi rehabilitacji przeszłam. Nic nie daje powrotu do czucia, które miałam przed operacją, i nic nie naprawi zdegradowanego stawu skroniowo-żuchwowego w okresie ostatniego roku (tj od czasu ok dwóch lat po operacji). Oczywiście również i w tym zakresie nie mam badan CBCT, czy RTG ssż by mieć pewność czy tak nie było przed operacją, czy przed leczeniem ortodontycznym.
Jedne co osteopatia mi wskazała, to miejsca gdzie moje ciało jest trochę mocniej napięte. Żeby nie było - trochę mocniej napięte, ale nadal elastyczne. Sama się zadziwiam, jak to jednak zdrowo się uchowałam mimo tych wszystkich uciążliwości, i okresowych załamań.
Hmm... jednak będą jeszcze wizyty (już sama się zastanawiam czy to nie strata kasy?). Tym razem wizyty te mają wnieść coś innego... zobaczymy czy to czego oczekuje, to co zauważyłam u siebie jeszcze pod koniec 2016 jest tylko dla mnie zauważalne.
Jednak dla fizjoterapeutów/ostepatów nie było zauważalne, że zeszło ze mnie sporo napięcia. Zadziało się na wieść o odstąpieniu od leczenia ortodontycznego mojej ex-ortodonty bez specjalizacji.
Żadne zabiegi nie pomogą na moją napięta bródkę. Skąd taki wniosek? przeszłam szereg zabiegów, jestem 3,5 roku po operacji wady zgryzu - nic się nie poprawia. Gdybym tylko nie miała tych dziąsłowych problemów, to pewnie bym to zaczęła znosić ... ale w moich kompilacjach różnych zależności jest to ciężkie do ścierpienia i zniesienia.
Wniosek jaki mi głupiemu pacjentowi, który nie zna się na medycynie, ciśnie się na usta jest taki: byłam również skazana na zaburzenia czucia w bródce poprzez układ twarzy (long-face) przy której miałam i mam małej grubości kości wyrostka zębodołowego, bródki i żuchwy ... dzięki temu domniemywam, że były i są to miejsca o słabym unaczynieniu i z łatwością można było te naczynka bezpowrotnie uszkodzić - masz i wymaluj tak się stało.
Jakiś czas temu wspomiałam w rozdziale "Moja progenia - moje podsumowanie", że napisze tu pewne spostrzeżenia w swoim zdrowieniu. Dobrze, że minął dłuższy czas, gdyż zdołałam nabrać dystansu do protensjonalnego tonu, użalania się: "jak to mi znowu się źle dzieje".
Sprawa dotyczy dyskomfortu który pojawił mi się na stopach. Uciążliwe odciski, nagniotki na podeszwach stóp niedaleko palców, na takich poduszeczkach stopy poniżej palców. Z uwagi na to, że nigdy nie miałam tak bolesnych problemów ze stopami - po kilku terapiach u podologa, wcześniej konsultacji z dermatologiem i fizjoterapeutą - trochę zaczęłam zwalać winę na zmianę układu kostnego zębów, czyli operację ortognatyczną. Ale, ale... operacje miałam 7 lat temu! i co nagle takie coś??? w ostatnim roku dość intesywnie wykorzystywałam swoje nogi w pracy, w butach roboczych po 12h na dobę i po niemal 2godziny do pracy i z spowrotem (już w swoich butach, ale nadal obciążając stopy). I to właśnie w tym czasie pojawił się problem ze stopami. Kiedyś chodziłam na pielgrzymki (szło się czasem od 5 rano do 6-7 wieczór i nic mi nie było), ogólem lubie chodzić, biegać, używać ruchu - przez myśl by mi nie przeszło, że spotkam się z takim problemem. Mam nawet wykonane specjalnie do moich stóp wkładki do butów roboczych - nie pomogło, wkładki silikonowe nie pomagały: odciski z korzonkiem, który uwierał skórę mojej stopy były tak uporczywe, że po kilku miesiącach nadawały się tylko do wycinania u podologa. Aaa i pierwsze co to prosiłam o zmianę obuwia (część kierownictwa mnie wpierw skarciła i zasugerowała, że jak chce zmienić stanowisko, to są inne metody, i to związane ze zmianą stawki... okej, ale nie prosiłam o zmianę stanowiska?! musiałam udać się do BHP, otrzymać zaświadczenie lekarskie od dermatologa, przesłać dokumenty do BHP, oni do kierownictwa i tak udało mi się posiadac inne obuwie, i ono nie pomogło.
Tym problemem - w sumie podobnie jak początkowo sugerował to fizjoterapeuta, chciałam obciążyć "byłą" wadę zgryzu. Ale póki co, nie pracuje w opisywanej firmie od 2 miesięcy, i poza pozostałościami stwardnień na podeszwach stóp uciążliwości w chodzeniu i dolegliwości bólowo-gniotących moją stopę nie mam.
Sprawy fizjoterapii, które mogłabym tu jeszcze czasem poruszać to bóle skroni, a może stawów skroniowo-żuchwowych. Nie mam pojęcia skąd mi się biorą, ale będąc bez pracy pewnien czas, poza natłokiem zadań zawodowych, miałam okazję troche poobserować siebie. Wpierw zauważyłam, że poranne bóle głowy, w tym skroni, oczu, okolic uszu, ale i czasem czubka głowy przy dotyku/nacisku pojawiały mi się przed okresem (jakby napięcie, tylko czemu po nocy???)... ale niedawne parę dni nic z okresem nie miały wspólnego a bóle były otępiające. I zaczynały się od poranka - niestety bez środków p/bólowych się nie udało. Podejrzewałam przewianie, może przeziębienie. Ale ani kataru, ani innych okolic bólowych poza głową nie miałam. Do tego po kilku porcjach środków przeciwbólowych jakby jakieś "soki wewnątrzkomórkowe" spłynłęy mi do "napiętej bródki" - to moja okolica, gdzie powstaja u mnie najczęściej "zimna" taka jakby opryszczka. Nie wiem dokładnie co to za zjawisko, nie wiążę go już bezpośrednio z okresem; jest otępiające, najlepiej jakbym w tym czasie kładła się do łóżka i czekała aż przejdzie po lekach, ale z reguły staram się coś robić, jakoś się uaktywniać, zażywać powietrza i oczekiwać, że stan przejdzie tak jak przyszedł !
A kolejną porcję informacji, tym razem o recesji i kości przyzębia (były zabiegi, są efekty:)), zapraszam niebawem do Mojego Podsumowania